Search
Close this search box.
Search
Close this search box.

#23 – MIĘDZY PRACĄ A RODZINĄ – spotkanie z Ireneuszem Krosnym

Dwudziesty trzeci odcinek Podcastów Tato.Net! A w nim rozmowa z Ireneuszem Krosnym o życiowych, często trudnych decyzjach, które pomagają znaleźć równowagę między pracą i rodziną i osiągnąć sukces na obu tych polach! 🎧🎧

Ireneusz Krosny to najsłynniejszy polski mim komiczny, a dla nas przede wszystkim Tata Asi, Michała i Mateusza oraz dziadek Krzysia, Tymka i Florka.

Z tej rozmowy dowiesz się:
👉 Czy warto zrezygnować z zawodowej propozycji życia dla dobra rodziny?
👉 Jakie są koszty i zyski odnalezienia work life-balance?
👉 W czym szukać głębokiego szczęścia i spokoju?

Podcast prowadzi Maciej Kucharek – trener Tato.Net, przedsiębiorca, mówca i dziennikarz, tato x 5.

#PodcastyTatoNet #PodcastyOjcostwo #TatoNet

Dołącz do unikalnej społeczności ojców, którzy poszukują najlepszych praktyk w budowaniu zdrowej rodziny.
➡️ Zapisz się na bezpłatny newsletter Tato.Net: https://tato.net/newsletter
➡️ Dołącz do Ojcowskiego Klubu lub załóż nowy: https://tato.net/ojcowskie-kluby/
➡️ Zapisz się na WarszTaty: http://tato.net/warsztaty/
➡️ Dołącz do Forum Tato.Net: http://forum.tato.net/
➡️ Przekaż 1,5% podatku Tato.Net: https://tato.net/wesprzyj-tato-net/1-5-procent-podatku
➡️ Złóż darowiznę: https://tato.net/wesprzyj-tato-net/

– Dzień dobry, witamy w ojcowskim podkaście. Głębokie ukłony dla każdego ojca, który nas słucha i oczywiście dygnięcie z wdzięcznością na myśl o każdym, kto jest z nami, a dla kogo efektywność rodzicielska i relacje w rodzinie są równie ważne jak dla nas. Dziś porozmawiamy o work-life balance. Jak to zrobić, żeby połączyć pracę zawodową i życie w domu i żeby to jakoś ze sobą
– To będzie rozmowa o ważnych, życiowych decyzjach w kontekście bycia tatą. Ale zanim konkrety, najpierw uwaga, uwaga, autopromocja. Dopiero co nagraliśmy jubileuszowy 20. podcast, poprosiliśmy Was o opinie. Bardzo dziękujemy, bo wpłynęło ich naprawdę mnóstwo i są dla nas super cenne. Modyfikacje zobaczycie, czy usłyszycie wkrótce. A teraz o akcji, którą sam wymyśliłem. Akcja nosi tytuł „Moneta dla Tato.Neta„. Wyobraźcie sobie autostradę, restauracja przy drodze – charakterystyczne dwa złote łuki, dzieci wołają tato, tato zjedź i stajesz wówczas przed wyborem, wydać czy nie wydać i my chcemy Ci ten wybór ułatwić. No bo możesz te 5 czy 9 zł wydać na przekąskę, która sprawi Ci przyjemność przez kilka minut, a możesz te same 5 czy 9 zł wydać na podcast, który zostanie z Tobą już na zawsze. Więc akcja, która nosi też podtytuł coś brzęczącego dla prowadzącego, prosimy o równowartość Twojej przekąski. Wejdź na zrzutka.pl/tatonet i dorzuć się nam, tak żebyśmy mogli tworzyć ten podcast jak najdłużej. Dziękujemy. A teraz już do gościa i do rozmowy. Naszym gościem jest Ireneusz Krosny, najsłynniejszy polski mim komiczny, a dla nas przede wszystkim jak zawsze – tata Asi, Michała i Mateusza oraz dziadek Krzysia, Tymka i Florka. Cześć!

– Witam serdecznie.

– Zaczniemy z grubej rury. Parę lat temu, nie wiem dokładnie, może doprecyzujesz, ale dostałeś taką propozycję, żeby na pół roku wyjechać w trasę po Stanach Zjednoczonych. Nie skorzystałeś z tej propozycji. Dla Ciebie, dla performera, dla kogoś, kto żyje na scenie, to prawdopodobnie mógł być najważniejszy punkt w karierze. Taka, jakby to powiedział Tomek Hajto – truskawka na torcie, a Ty jednak powiedziałeś „nie”. W czym rzecz?

– No tak, tak. No myślę, że dokładnie tak to było, znaczy, że była to szansa. To jest historia dłuższa, bo to wymagało jakby takiego tła. Najpierw jak do tego doszło do takiej decyzji? No zacząłbym może od tego, że jak człowiek zaczyna karierę, to się cieszy, że w ogóle ktoś go chce zaprosić, że w ogóle ktoś go chce gdzieś… No bo najpierw to nikt mnie nie znał, więc po prostu początki były bardzo trudne. I kiedy w końcu ta kariera się rozpoczęła i można powiedzieć, że zaczęło się coraz więcej propozycji, w końcu otrzymałem propozycję ze Stanów Zjednoczonych, powiedziałem organizatorowi mojego występu, że nie chce żadnych pieniędzy za występ, natomiast chce mieć amerykańską krytykę na widowni. I tak się stało, kiedy przyjechałem do USA, przedstawiono mi przed spektaklem pięciu krytyków. Każdy wręczył mi wizytówkę z jakiego medium jest. Przypominam, że były to czasy, kiedy nie było jeszcze Internetu i nie było jeszcze komórek. Takie to były piękne czasy. I proszę Państwa, było tak, że w momencie, którym zrobiłem spektakl, w poniedziałek ukazały się gazety. Właściwie to był spektakl piątek, sobota, niedziela – były trzy dni. I w poniedziałek ukazały się gazety. Jedna z gazet Chicago Reader, czyli taki „Czytelnik szikagowski”, dała moje zdjęcie na okładkę działu kulturalnego i po prostu z wyborem Critics’ Choice, czyli najlepszy spektakl w tym momencie zdaniem krytyków w Chicago.

– Wow, gratulacje!

– Tak, no byłem jako trzeci Polak, kto dostaje historii. No i wtedy było tak, że w Chicago jest ponad 300 teatrów, więc nikt nie czyta 300 repertuarów, tylko się czyta, co polecają krytycy, więc w następny weekend miałem nabitą salę w sensie, że nawet BHP nie było, bo ludzie nie tylko siedzieli i stali pod ścianami, ale siedzieli na schodach i w ogóle było bardzo śmiesznie to wyglądało, ale tak rzeczywiście było i powiem tak, że od tego momentu zacząłem częściej latać do USA, aż w końcu przyszedł taki moment, którym otrzymałem właśnie te propozycje, czyli zrobić półroczne turnee po Stanach Zjednoczonych. Miał być sponsor koncern motoryzacyjny, sponsorował trasę. Organizator mówi, codziennie masz koncerty, wywiady, mówi, że od Wybrzeża do Wybrzeża, zaczynamy od zachodniego, jedziemy do wschodniego. Mówi, za pół roku jesteś znanym artystą w USA. No i w zasadzie każdy artysta coś takiego to jest jak gwiazdka z nieba, ponieważ zrobić karierę w USA to jest zrobić karierę na świecie. George Clooney…

– A nie zabiło ci szybciej serce? Mnie zabiło teraz szybciej.

– No oczywiście propozycja była bardzo kusząca, no ale tu muszę wyjaśnić teraz drugą stronę, mianowicie jak wygląda kariera artystyczna od strony rodzinnej. Od strony rodzinnej wygląda tak, że najpierw się cieszymy, że w ogóle jest występ, potem się cieszymy, że są dwa, potem pięć, potem się cieszymy, że jest dziesięć. ale przyszedł taki miesiąc, że było 26 dni wyjazdowych, czyli ja byłem cztery dni w domu w miesiącu. No wtedy, żeśmy sobie siedli z żoną i zastanowiliśmy się, czy jak myśleliśmy o tym, żeby mi się ta kariera udała, to czy myśmy się chcieli widzieć cztery dni w miesiącu. No i doszliśmy do wniosku, że raczej nie. A jeżeli nie, to w takim razie co robimy? No i wtedy ustaliliśmy z żoną, że moją pracę trzeba w jakiś sposób ograniczyć, zlimitować ją i ustaliliśmy 14 dni w miesiącu wyjazdowych, czyli jakby pół miesiąca pracuję, a pół miesiąca jestem z rodziną. I rzeczywiście zacząłem tak funkcjonować. Oczywiście wymagało to odmawiania, czyli pojawiali się kolejni kontrahenci, którzy proponowali kolejne występy. i oczywiście można by było zarobić pieniądze, można by było wystąpić w nowych miejscach itd. No ale wtedy trzeba było mieć na tyle w sobie tego, powiedzmy, siły postanowienia, że jeżeli powiedziałem, że 14 to 14. Oczywiście czasem się zdarzało, że była jakaś niesamowita propozycja, wtedy przychodziłem do żony, mówię słuchaj, jest taka propozycja. Bierzemy to czy nie. I czasami żona mówiła weź. Więc czasami się zdarzyło, gdzieś tam pojechałem jakby przekraczając te 14 dni. No ale to były sytuacje dość rzadkie. No i w końcu przyszedł ten moment, że pojawiła się ta propozycja. Pojawiła się ona w takim momencie, że myśmy mieli pierwsze dziecko na świecie, a drugie było w drodze i ono by się rodziło właśnie w trakcie tej trasy. No więc ja tak przychodzę, mówię żonie jaka jest sytuacja. Zapytałem ją lojalnie czy chcesz emigrować do USA dlatego, że taka możliwość wtedy była ponieważ byśmy tam pojechali wtedy no to bylibyśmy razem no i bylibyśmy no ale to już wtedy nie ma sensu zostawać ponieważ tam rozkręcamy cały rynek więc po prostu nie bardzo był sens więc zapytałem lojalnie żona powiedziała mi nadaje się na emigrację no więc skoro tak to ja mówię słuchaj no to jest taka trasa. No i doszliśmy wspólnie do wniosku, że jednak nie. Więc dzwonię do tego organizatora, mówię, no niestety nie mogę tego przyjąć. On oczywiście zdębiał zupełnie, mówi dlaczego. Ja bo moja żona w tym czasie rodzi drugie dziecko. Mówi, no to my jej załatwimy najlepszą klinikę na Florydzie. Ja mówię, ja wiem, ale ona tam nikogo nie ma. Mówi, to my jej załatwimy opiekunkę do dzieci. Ja mówię, ale ona tu ma rodzinę, przyjaciół, to my jej załatwimy dwie opiekunki do dzieci.

– Ależ oni Cię chcieli.

– Taki naprawdę dialog się odbył, niemal słowo w słowo. Proponowali mi dwie opiekunki do dzieci i tak dalej. No definitywnie ja tę trasę odmówiłem. I powiem tak, jeżeli ktoś odmawia takiej trasy, to znaczy jest idiotą, niepoważnym człowiekiem, więc ta propozycja już nigdy do mnie nie wróciła. Bo jeżeli ktoś ma możliwość, ma sponsora i wszystko i nie bierze tego, no to oczywiście z punktu widzenia kariery to jest idiotyczne. No ale z drugiej strony, jak sobie patrzę na te lata, które już minęły od tamtego momentu, to myślę sobie tak, no pracuję cały czas jako mim, tak. Na życie mnie brakuje, dom wybudowałem, drzewo posadziłem, tak, synów spłodziłem, wszystko pod tym względem jest ok. Ale mam też jedną i tą samą żonę już 32 lata, dzieci mnie znają z domu, a nie z telewizji, mam z nimi bardzo fajne relacje. No i teraz rodzi się pytanie. Znam bardzo wielu moich kolegów artystów, którzy sobie limitów nie założyli. No i dziś są już w drugich związkach, trzecich związkach albo sami po iluś związkach. Z dziećmi mają bardzo różny kontakt, czasami bardzo mały kontakt. Powiem takie zdanie, które bez podania nazwiska, ale pewien bardzo znany polski wokalista. Kiedyś był razem ze mną w garderobie. i pokazałem mu, mówię, chodź zobaczysz, co tam mój syn umie. I pokazałem mu taki filmik, jak tam mój syn robi salto w tył. A on zamiast się ucieszyć, to nagle posmutniał, patrzy na mnie i mówi: nie widziałem, jak rosły moje dzieci. I pomyślałem sobie, no karierę ma, sławę ma, pieniądze ma, ale szczęścia rodzinnego nie.  I myślę sobie, patrząc na te wybory życiowe, że jeżeli chcę się być mężem i ojcem, to zwyczajnie trzeba mieć świadomość, że trzeba mieć na to czas. To znaczy, że nie da się powiedzieć, będę świetnym mężem z tym, że mnie nie będzie. Będę świetnym ojcem tylko tyle, że mnie nie będzie. Tak się nie da. Po prostu tak się nie da. I jeżeli się decydujesz na rodzinę, jeżeli się decydujesz na bycie mężem, ojcem, od razu musisz sobie uświadomić, że to będzie priorytet życiowy, to jest ważniejsze niż praca. I po drugie, że to wymaga czasu, tak jak wszystkie inne rzeczy. To nie jest tak, że wszystko inne jest ważne, ale jak zostanie czas, to się spotkam z dziećmi. Tylko po prostu to jest element twojego życia i to ten priorytetowy. Ale w nagrodę, kiedy już jesteś po drugiej stronie i jesteś dziadkiem, bo ja już jestem tak, że moje wszystkie dzieci są dorosłe, moje wnuki, najstarszy wnuczek, już chodzi do drugiej klasy podstawówki, więc życie płynie. I powiem tak, im człowiek jest starszy, tym bardziej widzi i wie, że szczęście jest właśnie w rodzinie, w relacjach, w miłości, w przyjaźni, a nie w pieniądzach, karierze itd. Ja nigdy jakoś nie przywiązywałem wielkiej wagi do tego, żeby to nazywać karierą. Ja to zawsze traktowałem jako pracę i jako spotkanie z żywymi ludźmi, czyli tym ludziom, których właśnie mam na widowni, im daje radość i to mnie cieszy. Natomiast moje nagrody stoją gdzieś tam w garażu na oknie czy coś takiego, dokładnie tam musiałbym sprawdzić. Nigdy tego nie robiłem jak dla jakiejś wielkiej historii, dla jakichś wielkich wydarzeń. Zawsze to robiłem z radości i z zamiłowania. Pantomima była moją miłością od początku i w podstawówce twierdziłem, że będę mimem. Wszyscy się tego śmiali, a tak się stało.

– W skali od 1 do 10 ta decyzja, ta rozmowa z organizatorem trasy, na ile była trudna?

– No ona była trudna i to nie bym powiedział, to nie była trudność polegająca na jednej decyzji. To było coś, co potem człowiek jeszcze długo rozważał i myślał, czy dobrze zrobił, a może to inaczej, a może ten. Bo to jest coś takiego, co przeżywało się długi czas, prawda? To nie była taka prosta, że temat powiedziałem i dziękuję na ten koniec, prawda? Tylko to było coś, co jednak człowieka gdzieś tam gryzło. Oczywiście z biegiem czasu te emocje opadały, aż się zamieniły w pewien rodzaj radości, z czasem, tak jak mówię, i bez tego, jak się go okazuje, można było sobie spokojnie żyć i pracować. Ale na pewno z punktu widzenia czystej kariery, być może dzisiaj ja bym gdzieś tam pracował w USA głównie, nie wiadomo co by było. Na pewno by to zmieniło zupełnie moją historię artystyczną. pewno. No ale z drugiej strony, jak mówię, coś za coś. Coś za coś. Mam kolegów artystów, są bardzo bogaci, bardzo znani, ale życie jest prywatne w

– Można na to spojrzeć z tej perspektywy, której powiedziałeś, czyli że jesteś ty, odrzucasz propozycję, która może bardzo znacząco wpłynąć na twoje rodzinne życie, czyli stawiasz jakby punkt ciężkości, przerzucasz w kierunku rodziny i na to stawiasz. Masz tego artysty, którym wspomniałeś, czy wielu innych artystów, którzy wybierają karierę, mając ten wybór i w związku z tym ta inwestycja w karierę się opłaca, ale przestaje się opłacać to, w co nie inwestują w rodzinie. Natomiast

– Może ty znasz takie przykłady ludzi, i robią karierę, nawet bardzo dużą, tak to nazwijmy, i układa im się w domu. Może to można połączyć, może to nie musi się wykluczyć.

– Tak, oczywiście, znaczy ja nie mówię, że to jest niemożliwe, bo to na pewno zależy od osób, które te relacje tworzą, z artystów, których mogę wymienić jako ludzi, którzy dają radę to w jakiś sposób łączyć przy dużym obciążeniu, może nie aż takim, półroczne turnee, ale przy dużym obciążeniu to jest grupa MoCarta, prawda? Grupa MoCarta, oni grają dość dużo za granicą, zwłaszcza we Francji. No i po prostu mają dzieci. Niektórzy, jak na przykład Bolek Błaszczyk ma piątkę dzieci, czy Michał Sikorski czwórkę, więc tam można powiedzieć, że jest to przykład naprawdę takiego udanego połączenia tej kariery życiowej i zawodowej. Natomiast oczywiście, tak jak mówię, to już są ich tajemnice, jaki sposób oni to wszystko pogodzili, połączyli. Ale tak jak mówię nie jest to półroczne turne, to nie jest tak, że oni znikają na pół roku z domu. Tylko no przypominam jeszcze raz, że wtedy też nie było Internetu w tamtych czasach, kiedy o moją trasę chodziło. Czyli nie było mowy o tym, że my się połączymy, zobaczymy się, porozmawiać. Mogliśmy porozmawiać za grube pieniądze przez telefon, prawda? To była jedyna opcja wtedy. No więc tak naprawdę poza tym…
– No i druga kwestia, że tak jak mówię był to okres, kiedy moja żona miała rodzić dziecko, czyli też dla żony taki okres trudny moment w życiu. Więc myślę, że to się tak wszystko zbiegło. No ja tej decyzji nie żałuję. Po latach jej nie żałuję. Okazuje się, że całe życie pracuję jako mim i bez tego, więc wydaje mi się, że decyzja była słuszna. Natomiast…
– Jako nagrodę, co mogę powiedzieć? Mogę powiedzieć, że kiedyś zapytałem moją żonę, to są przynajmniej całkiem nie tak dawno. Pytam się jej i mówię, a jak byś tak miała teraz dowolną ilość pieniędzy i chciała byś co byś chciała zrobić? Gdzie byś chciała pojechać? A żona tak pomyślała, pomyślała i mówi, wiesz co? Chciałabym sobie z tobą zrobić w domu
– I my sobie robimy takie wieczorki, że sobie siadamy, bierzemy se skrabelki, rozmawiamy, sobie gramy, puszczamy sobie jakąś muzyczkę w telewizji, bo robimy jakieś teledyski sobie pooglądać albo jakieś żywe koncerty. No i powiem szczerze, że jak był ten moment, że żona sobie wybrała naszą wspólną, że tak powiem, wspólne spędzenie czasu bardziej niż jakieś malediywy, no to jest to jakiś dowód na to, że ta relacja jest fajna, nie jest dobra. To jest, jest myślę ta nagroda.
– Pamiętam takie wyniki takiego badania, gdzie pielęgniarka pytała ludzi będących w szpitalach u schyłku życia, w zasadzie na niewiele przed śmiercią, jakie rzeczy by zmienili albo jakich rzeczy by nie powtórzyli, spoglądając na swoje życie wstecz i nie było ani jednej osoby, która powiedziała, no gdybym mógł, to jednak pracowałbym więcej. No nie.
– Nikogo takiego nie było i to jest jedna perspektywa, ale jest jeszcze druga. Był taki moment, że czytałem, dokształcając się mądre książki o zarządzaniu i tam było napisane, że jako pracodawca, jeżeli widzisz, że przychodzi do Ciebie Twój pracownik, który ma szansę spełnić swoje marzenie, dajmy na to wyjechać na finał mistrzostw Europy do Niemiec. Ale to wiąże się z tym, że Ty musisz wziąć jego projekty, mocno się zaangażować, generalnie jako szef dać z siebie.
– To jest to sytuacja, w której stań na głowie, ale nie odmawiaj. Spełnienie marzenia. No ja się zastanawiałem, na ile to jeszcze było coś takiego, że myślałeś sobie, kurde, czy to nie było moje marzenie? Żeby mi ktoś tak zaproponował? Czy to nie była rezygnacja z tego marzenia jednak?
– znaczy, mi się wydaje, że może marzenie, czy ja miałem takie marzenie, ja w ogóle nawet nie marzyłem, że tak powiem z tą pantomimą, powiedzie jak się powiodło. To znaczy, kiedy sobie rozważaliśmy jeszcze przez 3 lata, to ja grałem głównie w szkołach podstawowych, jakichś salach gimnastycznych, prostu nikt mnie nie znał. I myśmy marzyli w ogóle, żeby się dało z tego żyć. To był
– Nie było marzeń, że ja zrobię karierę w Ameryce i tak dalej, to w ogóle nie wchodziło w grę. Także dla mnie to, że powiedzmy, że ja się przebiłem w telewizji polskiej, że powiedzmy tam mnóstwo tych programów telewizyjnych nagrałem i tak dalej, dla mnie to już było ogromnym przełomem, ogromnym, że musiałem zatrudnić menadżera, prawda, bo było tyle telefonów, że ja tego nie byłem w stanie obsługiwać. Więc to jest tak, że na pewnym
– to ja tak czy inaczej jakby spełniłem swoje pragnienia, swoje marzenia, żeby przeżyć życie jako minno. Mam już te 56 lat skończone, leci mi 57. No więc powiedzmy sobie szczerze, już daleko nie mam na drugą stronę i już zaczynam patrzeć troszkę na to wszystko z takiej, tego perspektywy drugiego brzegu. No a poza tym to nie znaczy, że
– zaprzestałem kariery zagranicznej. W zeszłym roku grałem gdzieś w Korei Południowej, więc to jest tak, że ta kariera w jakiś sposób się cały czas toczy. Oczywiście to nie była jedyna propozycja, były ciekawe propozycje. Dostałem kiedyś propozycje po festiwalu Fringe w Edymburgu. To jest taki największy festiwal teatralny świata. Żeby sobie wyobrazić skalę zjawiska, to powiem tak, że w ciągu 25 dni
– zaprezentowało się wtedy ponad 1700 teatrów. Przepraszam, źle powiedziałem mnie. 2200 teatrów, a średnia przedstawień dziennie było 1700 spektakli w jeden dzień. I to jest największy festiwal teatralny świata. Tam się zjeżdżają ludzie i łowcy talentów z całego świata. I po tym festiwalu…
– otrzymałem np. propozycje pracy w Cirque du Soleil w Kanadzie. Każdy by chciał artysta pracować w Cirque du Soleil.
– Kiedyś ich widziałem na żywo i do dziś jestem pod
– No tak, tak. I chcieli mnie tam zatrudnić w bardzo dziwnej roli. Mianowicie zobaczyli, bo jest mój spektakl. A ja grałem między innymi sceny Mucha i Miut, w której grałem Muchę. Okazało się, że oni przygotowują program o insektach i chcieli mnie zatrudnić jako kreatora ruchu, czyli w jaki sposób oddać poszczególne owady, poszczególne tam. No ale związało się to znowu z rocznym pobyciem w Kanadzie.
– przy pracy z tymi wszystkimi artystami. i też odmówiłem, ale to już bez większego żalu, ponieważ tak naprawdę miałem już swojej pracy dużo i wiązanie się na rok. Oczywiście jak się ma kontrakt z Cirque du Soleil w historii, to jest to ważny punkt życiowy, ale stwierdziłem, że nie, że tam odmówiłem nawet bez żadnych konsultacji z żoną,
– że to jednak nie jest. Ale tam się pojawiły też propozycje np. udziału w festiwalu Różemuotro, też bardzo znanego w Szwajcarii, Just for Love w Kanadzie. Także to są takie rzeczy, które warto było zrobić, taki pobyt. Właśnie tu mogę podać przykład, bo festiwal Fringe to była jedna z takich sytuacji, kiedy moja żona wydała mi zgodę na to, żebym siedział 25 dni w Edynburgu.
– No dlatego, że to był bardzo ważny festiwal, a jego siła tkwiła właśnie w tym, że gra się 25 dni codziennie spektakl. Dlaczego? Dlatego, że tak jak wspomniałem, jest bardzo dużo tych podmiotów i jeżeli przyjeżdżasz tam i jesteś mimem z Polski, czyli powiedzmy, że znają cię w Polsce i tylko w Polsce, no to jeżeli tam zaczynasz grać, to na początku nikt cię nie zna i
– tych może tych przedstawień powoduje, że pamiętam do dziś, że na moim pierwszym spektaklu było 37 osób. No ale potem graliśmy, graliśmy, graliśmy i w miarę trwania festiwalu wieści się niosą, czyli ci, którzy mają bardzo dobre odbiory, bardzo dobre recenzje ze strony publiczności, zaczynają mieć publiczności coraz więcej, a ci, którzy mają słabe, zaczynają mieć coraz mniej, zaczynają festiwal opuszczać, bo tak to wygląda.
– więc dlatego gra się 25 dni, żeby był czas dać znać o sobie. No i tak się stało. Dwa ostatnie spektakle robiłem przy pełnych salach, więc od tych 37 osób po troszku to sobie rosło. No miałem tam też taki mały sukces, mianowicie tam między innymi jest taka nagroda przyznawana.
– przez fachowców, to znaczy to są dziennikarze prasy teatralnej i wykładowcy szkół teatralnych, dziesięcioosobowy żywi i oni najpierw sobie typują, kto się zalicza w ogóle do rankingu w ich kategorii, bo to jest tak zwany Total Theater Award, czyli nagroda teatru totalnego, no więc zaliczyli tam 280 z tych 2200 przedstawień jako takie, które oni biorą pod uwagę, że to jest ta forma. No i między innymi mnie tam wzięli, potem z tych 200
– 80 odrzucono 200, zostało 80 i ja się tam załapałem na te 80, potem z tych 80 wybrano 5 i znalazłem się w tej 5. Czyli byłem nominowany do nagrody, byłem na gali wręczenia, no ale niestety nagrody już nie wygrałem tej głównej. No ale mimo wszystko bycie… No nie, chociaż tam różni ludzie byli, no tam grał na przykład też Rowan Atkinson, czyli Jaś Fasola, swój spektakl i tak dalej, więc było
– wygrał ją brat Pit rozpoczynający
– dużo takich też znanych osób, no ale w każdym razie
– Irku, bo ja trochę mnie o historii artystycznej, ale jeszcze pójdę do tej relacji praca rodzina. Znowu myślę sobie o tych Stanach, ale to nie musi być to, ale myślę sobie o pieniądzach. No bo ja mam prawie 40 lat, i miałem takie myśli, mam 5 dzieci, mówię sobie, no fajnie by było, jak oni już będą dorośli, żeby coś od rodziców dostali, coś na zasadzie, wiem. Mieć

– Tak, oczywiście.

– żebym tam się wyprowadził jakiś student, cokolwiek im tam dać. No i jak myślę sobie, że miałem im dać, to muszę mieć z czego. A żeby mieć z czego, to musiałbym zarobić, żeby zarobić, to popracować. I tak idę w tym kierunku, może warto czasem wziąć dodatkową robotę i tą kupkę uskładać tak, żeby to też dla rodziny było. Nawet nie dla siebie, nie chodzi o jakieś wielkie zbytki. A ty nie miałeś takiej pokusy, właśnie takie myśli, ta półroczna trasa albo

– które by się uskładały na sumę, która pozwoliła by ci coś.

– Tak, tak, tak. To znaczy, mam wrażenie, że mi się chyba i tak udało, bo tam już mam dwójkę dzieci, już dwójka dzieci wyszła z domu. Ale powiem taką może pouczającą rzecz. Pomogłem mojemu synowi tam finansowo, ponieważ on się ożenił, ma już dziecko i żeby miał możliwość zakupu mieszkania i kiedy on to mieszkanie remontował, to mu zaproponowałem, że mogę mu jeszcze dołożyć się jakieś pieniądze w związku z tym.
– A on mi na powiedział, że on nie chce więcej, bo oni też chcą coś w życiu osiągnąć. Oni też chcą powalczyć o coś. I bardzo mnie to ucieszyło, że nie chciał po prostu, żeby to wszystko było dane, tylko chciał mieć poczucie, że on to zdobył, że on to wywalczył, że on jest na tyle sprawny, zdolny. I myślę, że to może być też pułapka, że jeżeli dziecko dziedziczy bardzo dużo i po prostu nie ma potrzeby walki, to nie wiem czy to jest dobre. Nie wiem czy to jest dobre, bo my jako ojcowie się cieszymy, żeśmy to zrobili, żeśmy osiągnęli, żeśmy dali dzieciom tyle i tyle. Tylko czy dzieci potem nie będą takie troszkę sfrustrowane, że wszystko dostały, że nie mają się czym pochwalić w stosunku do przyjaciół. No bo wszystko im poszło łatwo i w ogóle. A jeżeli oni sami walczą, sami remontują, sami coś tam starają, się zarabiają, no to wtedy czują, że walczą, czują, że są kimś, czują, że coś osiągają. Także niekoniecznie to jest tak, że danie dzieciom dużo to jest właśnie dowód, że byłem dobrym ojcem. Niekoniecznie.
– Dzięki za to. 14 dni w miesiącu występów, pozostałe dni jesteś w domu. To był taki pewnego rodzaju kaganiec, który sobie dobrowolnie założyłeś. Żona powiedzmy dokonała ostatniego zapięcia gdzieś tam na tyle głowy, żeby się dobrze trzymał. Ze świadomością, że może odpiąć jak jest super okazja. Masz jeszcze jakieś takie zasady? Takie rzeczy, które… Człowiek z korporacji wraca do domu i jego zasadą jest wyłączam telefon po to, żeby od 17 .00 głową być tylko w domu. Może jest jeszcze coś takiego, co Ci pomaga łączyć te dwa
– Tak,
– To znaczy to na pewno tak. znaczy w sensie, że to, że 14 dni spędzasz w domu, to nie znaczy na przykład, że na komputerze. To wiadomo, że chodzi o to, żeby mieć ten realny czas, wykorzystać, bo jak już rzeczywiście jesteś, pobaw się z dziećmi. Jest wielką przyjemnością, obserwuję w tej chwili, jak moje dzieci zaczynają bawić się ze swoimi dziećmi, tak jak ja się kiedyś bawiłem z
– I gdyby na przykład moja synowa niedawno powiedziała, że nie spodziewała się, że jej mąż będzie takim fajnym ojcem. I sobie pomyślałem, coś w tym jest, że ona miała jakieś oczekiwania swoje w stosunku do męża. No miała jakąś swój obraz domowy, kto to jest ojciec i jak się zachowuje i co robi itd. No a tu się okazuje, że on przekroczył jej oczekiwania.
– No i myślę, że coś w tym jest, że jeżeli my ten czas damy dzieciom, jeżeli my im pokażemy jak… No dla niego to jest jakby naturalne, on się nad tym nie zastanawia, że on się bawi z dziećmi, że on tam… No różne… Bo ja też tak robiłem. Ja… No tu miałem takie może ułatwienie, że ja… Mój zawód się wiązał z ciągłym ćwiczeniem, więc ja po prostu mam w domu taką salkę treningową.
– więc tam mam lustra na całej ścianie, drabinki do WF -u, dwie materacy, różne tam najdziwniejsze urządzenia. No więc to był naturalny plac zabaw. Tam dzieci wpadały i wszystko robiliśmy, zjeżdżalnie, no wszystko co tam się, więc te, czyli było fajne miejsce takie całoroczne do szaleństw z dzieciakami, no bo generalnie to było tak, że
– Ja byłem głównie od zabaw fizycznych z dziećmi, czyli od takich właśnie, zmęczyć, spocić, wyszaleć się z nimi i tak dalej. No i jak tak patrzę, to właśnie ten mój syn dokładnie tę działkę przejął, także wywija swoim synem. No i po prostu pięknie jest to oglądać, że to tak przechodzi potem.
– Pamiętam taką historię. Prezydent George Bush, nie pamiętam nazwiska jego asystenta, ale to o tego asystenta chodzi. Otóż ten asystent kiedyś miał angażującą pracę. Być asystentem prezydenta to jednak jest, to jest więcej niż etat. I on zastanawiał się jak to zrobić, żeby dać znać swoim dzieciom, że on zawsze jest dostępny. No on sobie wymyślił i tak uzgodnił z dziećmi, powiedział słuchajcie dzieci, to jest mój telefon.
– Jeżeli będzie taka sytuacja, że poczujecie, że sprawa jest ważna, to dzwonicie do mnie i ja ten telefon zawsze odbiorę”. I potem prezydent opowiadał historię jak siedzi ze swoim asystentem we dwóch i dyskutują pewnie o losach świata. Dzwoni telefon tego asystenta, on tylko zerka, że to dzwoni jego córka. No i on powiedział wtedy pani prezydencie, bardzo przepraszam, wyszedł, rozmawiał 5 czy 7 minut słysząc te sprawy, z którą dzwoniła córka i wrócił do prezydenta.
– On pracy nie stracił, choć pewnie mógłby, ale pokazuje tutaj, że jeżeli można dać znać dziecku, że jest ważne, to jak inaczej to zrobić niż przekładając rozmowę z prezydentem na rzecz własnego dziecka. Niemniej jednak wymaga to pewnie ogromnej odwagi. Ja tak się zastanawiam, czy jest tak u Ciebie. Na przykład, że dzieci wiedzą, że nawet jak wyjedziesz, to zawsze jesteś pod telefonem. Albo prawie zawsze, albo kiedy
– No właśnie.
– albo nie wiem, piszesz im listy z tych wyjazdów, czy może bardziej pisałeś, jakby myślał o tym okresie, kiedy one jeszcze były z tobą w domu, bo teraz są faktycznie
– Tak, tak. znaczy ja powiem tak, że generalnie od czasu jak mamy telefony komórkowe, jeszcze pierwszy telefon pamiętam miałem cegłę ciężką przy sobie, no i generalnie odbierałem telefony poza momentami, których jestem na spektaklu, prawda? Gdzieś, telefon zostaje w garderobie i ja po prostu gram na scenie. To poza tymi momentami ja właściwie zawsze odbierałem, tak że tutaj nie było takiego problemu, zawsze
– Poza tym pamiętam też, że myśmy mieli tak życie ułożone, że na początku pierwsze lata życia naszych dzieci to żona jakby poświęciła się dzieciom, to znaczy przerwała swoją pracę zawodową po to, żeby być z małymi dziećmi w domu i dopiero kiedy one poszły do szkół, to żona też wróciła do pracy. Także myślę, że dzieci raczej miały poczucie domu i zresztą czasami o tym mówią, że to znaczy,
– że na przykład dopiero jak się stały powiedzmy w liceum zaczęło się takie porównywanie mojego domu rodzinnego z domem rodzinnym moich kolegów, bo to dopiero taka refleksja się pojawiła w szkole średniej, no to dzieci nam mówiły, że my mamy fajny dom, to znaczy w sensie, że słuchają tych swoich dzieci o tym jakie tam są sytuacje domowe i w ogóle.
– No to że jednak tutaj dochodziły do wniosku, że fajnie było w domu, że dom był zawsze miejscem przyjaznym, sympatycznym i tak dalej, że się wracało z chęcią. Także myślę, że no to jest bardzo ważne dla dzieci, żeby to stworzyć. Natomiast takich problemów, właśnie, że ojca nie ma i nie odbiera telefonów, czy coś, to w moim przypadku raczej tego nie było. Zresztą w ogóle artyści tak mają, że no niestety telefon to jest też praca, czyli co chwilę…
– może to być córka, może to być kontrahent. Aczkolwiek potem właśnie przyszedł moment, że ja już musiałem to scedować na menadżera. Tak naprawdę w dniu dzisiejszym mam jeszcze ciągle dwóch menadżerów. Jeden pracuje w Polsce, drugi za granicą i po prostu jeden obsługuje Polskę, drugi obsługuje resztę świata. Więc wciąż jakby ta praca, ta strona organizacyjna niekoniecznie jest po mojej stronie.
– Ja z kolei idę tam ze swojego podwórka. Był taki moment, że podjąłem decyzję jako przedsiębiorca, że ja o 16 wracam do domu. Dałem sobie limit kilku dni w miesiącu, kiedy może tak nie być. bo kiedy już naprawdę czuję, że trzeba. I pamiętam taki moment, jak jedna z moich córek siedziała przy stole ze swoimi koleżankami i jedna z tych koleżanek zapytała, jak to jest, że twój tata jest tak wcześnie w domu? I pomyślałem sobie wtedy,
– To jest dowód na to, że ktoś to zauważa. Przypuszczalnie moje dzieci też to zauważają lub zauważą kiedyś. No i cóż, ja życzyłbym sobie takiej nagrody, której ty mówisz. Czyli żebym kiedyś usiadł przy skrablach z małżonką, spojrzał wstecz, wtedy już może na moje dorosłe dzieci i pomyślał, no to było dobre jednak. To było dobre. Chciałbym tak. Irku, tego sobie liczmy? Powiedz.
– No właśnie, oczywiście każdy człowiek, patrząc wstecz za siebie, widzi też swoje błędy, swoje niedociągnięcia itd. Ale z drugiej strony pocieszam się tym, nikt nie jest mądry od razu, nikt nie wie wszystkiego od początku. I czasami jest tak,
– patrząc w te czy jakieś rzeczy byśmy widzieli, że kurczę tu może trzeba było inaczej, a może trzeba było więcej tam ja na przykład miałem takie zauważyłem, może tam któreś dziecko powinienem był więcej chwalić na przykład czy coś, że nie zawsze wszystko człowiek wyczuje, nie zawsze wszystko wie, to też tak nie jest, że wszystko było idealnie, na pewno nie było wszystko idealnie, było natomiast te podstawowe rzeczy, tak jak mówię, jeżeli nie masz czasu, no to nie masz szans na to, żeby to było dobre, nie masz szans,
– Więc pewne rzeczy, po pierwsze musisz być w domu, czyli musisz mieć czas na spędzenie go z żoną, z rodziną, a potem jest kwestia jak go spędzisz, to jest następny temat, ale jeżeli go nie ma tego czasu, no to wiadomo, że to się nie może udać.
– Irku, dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Świetnie, dałeś się namówić i że pewnie zaliczamy się do jednego z tych występowych dni, więc dziękuję, że wyrwałeś go kawałek dla nas.
– Tak to widzę.
– Nie jest tak źle, właśnie wyjeżdżamy z żoną na Sycylię, dlatego się tak spieszyłem z tym, żebyśmy to w końcu zrealizowali, żebym już wysłał ten mikrofon i wszystko. No ale fajnie. Dobrze, słuchaj, to jakoś mi to szybko zleciało, a rzeczywiście za 10 .00. Dobrze, dobrze. No mogliśmy jeszcze ewentualnie poruszyć ciekawy temat,
– Bo jest teraz fajny etap w życiu ojca, czyli taki etap, kiedy jest się już dziadkiem, czyli przychodzi…
– Ha, to jest w ogóle osobny wątek na rozmowę, co?
– Aha, czyli to kiedyś trzeba by sobie osobno poruszyć. Bo to jest fajny moment też. Mianowicie, bo dzisiaj mamy taki problem, że bardzo wielu ojców i ogóle rodzin czeka z dzieckiem. Czyli mają 30 lat i jeszcze nie mają dziecka. To jest bardzo częste dzisiaj. I myślę sobie, że popełniają bardzo duży błąd życiowy, dlatego że ja jestem po drugiej stronie. Czyli ja mam 56 lat.
– Moje dzieci są wszystkie dorosłe, dwójka już wyszła z domu, ostatnie już ma dziewczynę, więc myślę, że już to też długo nie będzie zwlekał. No i teraz mamy taki piękny okres, że jeszcze nie jesteśmy starymi dziadami z żoną, a jesteśmy już jakby wolni. Mamy czas, lecimy sobie we dwójkę na Sycylię. Dzieci mogą zostać w domu same, ponieważ już są dorosłe, nie ma w ogóle problemu. Czyli mówiąc
– Zyskujemy pewien okres, możemy sobie przedłużać młodzieńczość i starać się żyć jak nastolatkowie do 30, ale potem będziemy jako rodzice czuć jak dziadkowie, a jak dzieci nam wyjdą z domu, to już naprawdę będziemy dziadkami. Myślę, że są takie różne rzeczy, które jeszcze można by się podzielić na ten temat, jak to jest być dziadkiem.
– I myślę, że jak dziadek jeszcze nie jest naprawdę schorowany i realnie stary, to też jest dobrze dla wnuków, że dziadek może ich gdzieś zabrać, mogą gdzieś sobie razem na wycieczkę w góry, coś tego. To są rzeczy fajne, które też potem można dać
– to ja stawiając kropkę jeszcze do tego dorzucę małą reklamę. Tak się składa, że na stronie tato .net mamy największą ojcowską bibliotekę w Polsce, a może i w Europie. I tam jest taka seria książeczek bardzo cieniutkich, autorstwa Kena Cenfielda, czyli Wielkiego Autorytetu Ojcowskiego ze Stanów Zjednoczonych. On opisuje jak to jest, jak to robić, jak się jest ojcem w każdym wieku dziecka. Od niemowlaka przez przedszkole, szkołę, okres nastoletni, dorosłość, aż właśnie do bycia dziadkiem. Tam wszędzie są blaski cieni i możliwości.
– Zachęcamy. Irku, ja Tobie jeszcze raz dziękuję. Kochani słuchacze, super, że byliście z nami. Do następnego.
– Również – do zobaczenia