Search
Close this search box.
Search
Close this search box.

#25 – JAK NAUCZYĆ DZIECKO POMAGANIA? – spotkanie z Tomaszem Chołastem

Dwudziesty piąty odcinek Podcastów Tato.Net. A w nim rozmowa z Tomkiem Chołastem o tym, jak – i czy w ogóle – uczyć dziecko pomagania? 🎧🎧

Tomek Chołast to przedsiębiorca, współzałożyciel portalu zrzutka.pl, a dla nas przede wszystkim tata Henia (12) i Hani (3).

Z tej rozmowy dowiesz się:
👉 Jak – i czy w ogóle – skłaniać serce dziecka ku niesieniu pomocy innym?
👉 Jak kształtować empatię i czy impuls do pomagania powinien przyjść od dziecka czy od rodzica?
👉 Jak odpowiedzieć na znane nam wszystkim: “Kierowniku, daj 2 złote na jedzenie?”

Podcast prowadzi Maciej Kucharek – trener Tato.Net, przedsiębiorca, mówca i dziennikarz, tato x 5.

Ruszyły zapisy na XVI Międzynarodowe Forum Tato.Net „GODNOŚĆ & SŁUŻBA. Ojcowie na straży wartości”.
🛑 Dołącz do wydarzenia już teraz poprzez stronę: https://bit.ly/forum-podcasty.

#PodcastyTatoNet #PodcastyOjcostwo #TatoNet

Dołącz do unikalnej społeczności ojców, którzy poszukują najlepszych praktyk w budowaniu zdrowej rodziny.
➡️ Zapisz się na bezpłatny newsletter Tato.Net: https://tato.net/newsletter
➡️ Dołącz do Ojcowskiego Klubu lub załóż nowy: https://tato.net/ojcowskie-kluby/
➡️ Zapisz się na WarszTaty: http://tato.net/warsztaty/
➡️ Dołącz do Forum Tato.Net: http://forum.tato.net/
➡️ Przekaż 1,5% podatku Tato.Net: https://tato.net/wesprzyj-tato-net/1-5-procent-podatku
➡️ Złóż darowiznę: https://tato.net/wesprzyj-tato-net/

– Dzień dobry, witamy w ojcowskim podcaście. Salut dla każdego ojca, który nas słucha i mocne pozdrowienie dla wszystkich tych, dla których efektywność rodzicielska i relacje w rodzinie są równie ważne jak dla nas. Dziś porozmawiamy o tym, jak i czy w ogóle uczyć dzieci pomagania. Zanim jednak konkrety, uwaga uwaga, autopromocja. Drogi tato, załóżmy, że chcesz uczyć dzieci pomagania i mówisz dziecku tak: słuchaj Stasio, czy tam słuchaj Alinka, jak ktoś potrzebuje pomocy, to jeżeli tylko masz, to mu pomóż, warto! No to drogi tato mały test na spójność, otóż my potrzebujemy pomocy. Wiesz jak to działa? Nagrywamy ten podcast dzięki waszym wpłatom na portalu Zrzutka.pl/tatonet. Wy wpłacacie, my nagrywamy, wam się jakoś podoba, więc znów wpłacacie, a my znów nagrywamy i tak to działa od podcastu do podcastu. Prosimy cię więc drogi tato, wpłać nam teraz 5 zł, albo 10. Tak jak na parkingu, czasem komuś się daje. Co ty na to? Dzięki! Tym bardziej warto, że naszym gościem jest Tomek Chołast, przedsiębiorca, współzałożyciel portalu z rzutka.pl, a dla nas jak zawsze przede wszystkim tata dwunastoletniego Henia i trzyletniej Hani. Cześć

– Cześć Maciek, cześć.

– No to dzisiaj będzie o pomaganiu, no bo przecież wszyscy ojcowie marzymy skrycie, by nasze empatyczne i wrażliwe dziecko chętnie się dzieliło, pomagało i zmieniało świat na lepsze. No więc wyobraźmy sobie, że jesteś na parkingu supermarketu z rodziną, podchodzi do Ciebie mężczyzna i mówi: kierowniku, dwa złote na jedzenie, dobra? No i co, dajesz?
– Wiesz co, kiedyś dawałem, teraz zdecydowanie nie daję. Nie daję, bo nie mam tej pewności, co się z tą kasą stanie, a wręcz mam raczej przeświadczenie, że stanie się z nią nie to, co ktoś mi obiecuje. mówię to już z perspektywy własnych doświadczeń, doświadczeń ludzi, którymi rozmawiałem. Aczkolwiek nie dziwi mnie to, że wielu ludzi ulega takim

– A gdyby ten ktoś powiedział, nie dawaj im tych dwóch złotych, tylko chodź kup mi jedzenie.

– Wiesz co, rzadko tak mówią, zdarza się tak, że mówią bazując na tym, że a dla pogody, oszczędności czasu już dasz tą kasę. Natomiast zdecydowanie częściej zdarzyło mi się tak, że faktycznie poszedłem, dałem do jedzenia albo zaproponowałem na co potrzebujesz kasę i poszedłem, dałem do jedzenie i kiedy była pewna niezręczność, czy ta osoba nie chciała i były takie sytuacje w wielu przypadkach, już jakby karty były odkryte. A nawet jeśli intencje może nie były najlepsze, ci ludzie faktycznie też głodują, mało mają, jak ja nie zubożeję jakim dam. To czego potrzebują również, ale zdecydowanie nie dołożę się dobrze, jeśli dam im kasę, która nie zostanie wykorzystana w celu, którym rzekomo ją

– sensie, przypuszczasz, że być może jest to forma pewnego wyłudzenia. Łatwego sposobu na to, żeby bazując na pewnej słabości, dostać trochę pieniędzy.

– Niestety z moich doświadczeń wynika, że bardzo często tak jest.
– To jak z tym pomaganiem? To kiedy pomagać?

– Przede wszystkim można by było by że zawsze zawsze mądrze przede wszystkim też wtedy kiedy możemy, zakładam że takie 2 złoty 5 złotych dla słuchaczy jest to jak najbardziej w granicach, jest to dostępne, jest to możliwe ale zawsze wtedy kiedy mamy pewność co z tymi środkami się stanie. Oczywiście nigdy nie będziemy mieli 100 procentowej pewności natomiast przy tych emocjach które działają na nas w kwestii pomagania. Trzeba odnaleźć zdrowy rozsądek. Tak jesteśmy skonstruowani, że z natury ufamy ludziom, z natury chcemy im pomagać i też często ufamy tym, których znamy. Ale musimy też mieć w świadomości to, że ci, których znamy również mogli ulec pewnej manipulacji. I to jest taki zawiły temat, bo jakby go ruszyć w dużej skali, to i nam w firmie zdarzyła się potyczka kiedyś bardzo dużego zaufania osobie, która oszukała nas i wielu. Więc to jest trudny temat. Ten temat zaufania generalnie jest trudny i jest bardzo istotny w wielu płaszczyznach życia.

– No więc możemy wyjść z założenia, że pewności, że prośba o pomoc ma absolutnie czyste intencje chyba nigdy nie będziemy mieli albo w bardzo niewielkim stopniu. Więc faktycznie zaufanie jest kwestią kluczową i możemy tu przyjąć dwa podejścia przypuszczalnie. Pierwsze to jest takie generalnie ufam, więc będę pomagał i nie sprawdzam albo nie ufam, więc nie będę pomagał. Ja kiedyś sam dla siebie -generalnie chcę ufać, więc wolę dać i nie myśleć co potem, żeby nie poczuć się jak głupek, który dał, a nie powinien, bo dał się oszukać.

– Można tak. Można też wyrobić sobie pewne takie mechanizmy sprawdzające, weryfikujące i jeśli trzymać się tego przykładu, który podałeś, czyli że podchodzi do ciebie osoba i mówi do ciebie patrząc ci w oczy, to zadając pytanie, często to spojrzenie prosto w oczy dużo daje. Oczywiście jak ktoś manipuluje od długiego czasu, on potrafi odpowiednio manipulować również mową ciała. Ale z tej mowy ciała dużo bardziej wolę usłyszeć od kogoś, że on zbiera na kolejne piwo, czy generalnie na fajki, bo bardzo często tak zbierają. I wolę prawdę usłyszeć, powiedzieć, wiesz co, nie, na fajki ci nie dam, ale mogę ci kupić bułkę, bo wchodzę, więc no dobra, to w sumie bułkę też. Jak już wypali tą fajkę prędzej niż bułka, ale to mówimy o takich mniejszych kwotach. Pojawia się problem, kiedy mówimy o dużych kwotach, a często znam ludzi, którzy takimi kwotami dysponują i oni autentycznie mają duży problem z wybraniem tego, komu pomagać. To mowa też o fundacjach, które mają różny sposób prowadzenia swojej działalności, ile tych pieniędzy trafia na cele statutowe. To też mowa o osobach w potrzebie, które autentycznie mają te potrzeby sprawdzone, znaczy my w zrzutce na co dzień kilkanaście osób weryfikuje dokumentacje medyczne w określony sposób i weryfikuje czy te jednostki chorobowe, o których możecie poczytać na zrzutce są potwierdzone, potwierdzone, autentyczne. W takich przypadkach, jeśli rozchodzi się o duże kwoty, my u siebie również weryfikujemy sposób wydatkowania tych środków. O ile przy małych kwotach możemy myśleć o małej szkodliwości o tyle przy dużych kwotach to jest duża szkodliwość mogliśmy pomóc wielu osobom albo innej osobie która autentycznie była w potrzebie albo daliśmy wpuścić się w maliny.

– Czy jest w tobie jakaś osobista duma z tego, że współzakładałeś z rzutka.pl i możesz teraz jako tato powiedzieć swoim dzieciom, słuchajcie, ja zrobiłem coś takiego i zobaczcie, ilu osobom udało się pomóc.

– Wiesz co, no duma na pewno jest. Ja kiedyś byłem mniej skromny, bym powiedział, dzisiaj już tak chyba nie mówię, chociaż jak mój syn się dowiaduje kolejnych rzeczy, mnie dopytuje to, oczywiście jest mi miło, że gdzieś to zauważa, że gdzieś to istnieje. I też jak zakładaliśmy zrzutkę, to nie mieliśmy z tyłu głowy tego, czym ona dziś jest, bo w połowie jest narzędziem wykorzystywanym do celów charytatywnych, aczkolwiek tak nas kojarzy większość, ale ona jest narzędziem do zbierania na wszystko. Wśród ojców, często się to zdarza, znajomi zbierają pępkowe. A jeśli trzymać się tego scenariusza tutaj rodzinnego, to nie tylko pępkowe, bo prezenty w firmie, kiedy komuś się urodziło dziecko, prezenty ślubne, to wyjazdy, nawet wieczory kawalerskie czy panieńskie też. Więc podaję tylko wybiórczo przykładów, bo tych przykładów jest cała masa. Jeśli trzymać się rodziny, to są składki w żłobku, w przedszkolu, place zabaw, wyjazdy dzieciaków. Może nas z tego nie kojarzycie, ale takich akcji jest najwięcej. One nie są publiczne, nie są promowane szeroko, ale w małych społecznościach istnieją i bardzo szybko się udają, bo tam zaistniały dwa bardzo ważne elementy. Tutaj zasięg w przypadku dużych akcji jest szalenie istotny. W przypadku małych akcji ten zasięg to jest z ust do ust szybka sprawa. I drugie – zaufanie. To są te dwa czynniki, które w determinują sukces akcji takich crowdfundingowych w internecie. A zaufanie wśród znajomych, którzy nas znają, którzy z nami pracują jest bardzo duże. My nie musimy tłumaczyć kim jesteśmy i że autentycznie mamy dziecko czy nasza żona była w ciążę, czy są jakieś problemy. Więc te akcje udają się bardzo szybko.

– Uczciwie powiem, że znałem zrzutka.pl tylko z tej opcji charytatywnej i jak teraz pomyślałem sobie, że my w pracy czasem zrzucamy się, korzystając z popularnych narzędzi komunikacyjnych, słuchajcie to po dychu albo po dwie dychy do kogoś na konto, to wtedy kupimy prezent. No to skoro zrzutka może pomóc, dziękuję bardzo, to będzie mała nowość u mnie w firmie w takim razie. Idąc znowu do tego pomagania, czy ty masz frajdę z tego, że pomagasz?

– Jasne, ja myślę, że to jest powód, z którego właśnie takie bazowanie na emocjach i manipulacja się udają, bo my autentycznie cieszymy się z tego, że możemy pomóc. My nie pomagamy, dlatego że tylko ktoś prosi, my czerpiemy z tego radość. To jest piękne, że pomagając innym czerpiemy z tego radość. To jest trudne pomagać mądrze, bo musimy się wysilić. Niemniej, ja nie znam osoby, która by była niezadowolona, że pomoże. Chyba, zostało do tego zmuszona bądź ktoś na nią wpłynął mi mojej woli. Czyli została przez sytuację do tego jakoś przymuszona. Natomiast owszem, gdyby nie to, to właśnie te akcje tak by się nie udawały. Lubimy pomagać i mogę dodać, że my jako Polska na maksa pomagamy, przynajmniej w sieci, co ja znam. Wystartowaliśmy z platformą międzynarodową w tej chwili forofund.com w 27 językach w całej Unii Europejskiej. Wyobraźcie sobie, że nie ma innego poza angielskim, który już nie jest rynkiem Unii Europejskiej, innego rynku, w którym tak ten nasz model crowdfundingu donacyjnego, czyli tych darowizn celowych bardzo często na pomoc innym byłby tak mocno rozwinięty. Nie mówię tutaj tylko o naszej platformie, tylko te wszystkie platformy, które są i to ile my środków przekazujemy online. Śmiem stwierdzić, tak analogowo, tak jak teraz wspomniałeś, to przekażę ci w gotówce, w płacę do puszki, czy przekażę na konto, czy w płacę na konto fundacji, to jest jeszcze dużo, dużo więcej niż jest taki online transparentne i publiczne. Więcej jako naród i cieszę się z tego bardzo. Jesteśmy bardzo pomocni.

– Z pomagania płynie frajda. Co do tego faktycznie ja czuję podobnie. Zgadzam się z tym. Kiedyś niedoszły filozof myślałem sobie o tym, że co w takim razie z moją bezinteresownością, skoro jak pomagam to jest mi dobrze, więc chyba nie robię tego bezinteresownie, bo jest mi dobrze. Ale już pal sześć, zostawiając. Co jeszcze nam daje pomaganie? Myślę i myślę o tym idąc znowu w kierunku tych dzieciaków, że gdybyśmy chcieli ich uczyć pomagania to po coś. Co nam to jeszcze daje?

– To jest empatia, jest w zasadzie taka umiejętność szalenie istotna, jeśli chodzi o szkołę, grono znajomych, rodziny, pracę. I ta empatia, w zasadzie, jak miałbym powiedzieć, taką gotową receptę, nie wiem jak jej uczyć poza tym, że można uwrażliwiać własne dzieci na potrzeby innych i na to, że inni mogą myśleć inaczej niż my. Ale też i rozumiejąc je, słuchając, że OK, to jest twoje zdanie, ja mam takie zdanie i próbując ci szanować też tych naszych różnic. Szalenie trudne to jest, pewnie to znacie. Natomiast ja przytoczyłbym taką krótką historię, bo mój syn gra w nogę, nie zawodowo, lubi grać w nogę. Na zrzutce pojawiła się zrzutka takiego chłopaka, który długo trenował. I w końcu miał swój pierwszy zawodowy mecz. On był bramkarzem. Mój syn też lubi stać na bramce, trenować. Bramka nie lubi grać na bramce, ale trenować jako bramkarz lubi. Bo go stres gdzieś tam zżera. Natomiast ta zrzutka dotyczyła chłopaka, który w pierwszym meczu niefortunnej kontuzji uległ od uderzenia kolana w szyję, zawodnika został sparaliżowany. Wyobraźcie sobie, trenujecie ten lat, zaczynacie swoją karierę jako nastolatek i lądujecie na wózku. Ta zrzutka gdzieś tam nam się przewinęła, my synem tym rozmawialiśmy. I pierwszy raz mnie zaskoczył, bo to nie było jakaś takiej nacisk z naszej strony. On swój prezent w kasie wolał wpłacić na zrzutkę tego chłopaka. I to było bardzo miłe. Fajnie jakby to doceniliśmy. Nie staraliśmy się wokół tego robić wielkiego halo, bo ja uważam, że generalnie pomoc powinna być cicha. To jest tak, że to głównie powinniśmy czerpać z tego rady, że pomagamy tej osobie, a nie, że inni doceniają to, żebym pomagamy. Ja myślę, że to jest taki… To jest… może nie powinna, jakby każdy ma swoje sumienie, postępuje wedle własnych wartości. Niektórzy mają w pomocy interes, to chciałem powiedzieć, więc super, gdyby pomoc autentycznie była bezinteresowna i taką postrzegam, jaką to wysoce szlachetną, co nie znaczy, że ta interesowna nie jest zła, bo super, że pomagamy i też możemy się tym pochwalić. Nie chcę tego negować. Natomiast uczyć pomocy takiej bezinteresownej i cichej. Nie wiem jak, ale fajnie byłoby, żebyśmy tak starali się traktować.

– Poruszyłeś empatię, no to jest ogóle temat rzeka. Jak myślę sobie o empatii, to faktycznie jest to coś, co chyba we mnie byłoby odpowiedzialne za takie poczucie bliskie czemuś, a la współczucie albo taka głębsza myśl, która mówi mi, kurczę, ale temu komu się teraz ciężko. Jeżeli to się we mnie w sercu pojawi, być może dzięki empatii, to faktycznie jestem o krok od tego, żeby powiedzieć, kurka, wiesz, mogę te 5 złotych przelać. No to jak z tą empatią? Jak jej uczyć u naszych dzieci?

– Ja myślę, że najlepiej można uczyć empatii przez doświadczenie. Kiedy o czymś mówimy, czy też czytamy, to jest dużo mniejszy ładunek emocjonalny niż coś oglądamy, więc dobór dobrych filmów też, oczywiście dobrych książek, ale też i dobrych filmów, dobrych animacji, w których pojawiają się takie wątki. Już jest czymś, już jest czymś prostym, co możemy zrobić w zaciszu domowym. Ale przez doświadczenie, przez pokazanie, przez odwiedzanie miejsc. Mamy to we Wrocławiu, i to w każdym województwie są ZOL-e, zakłady opieki leczniczej. Trafiają tam dzieci po traumatycznych przejściach, czyli wyobraźcie sobie jak się czuje osierocone dziecko, a jeszcze osierocone dziecko, które było maltretowane. To są chore, pokrzywdzone dzieciaki. Każda wizyta w takim ośrodku to jest potężne uderzenie gdzieś emocjonalne. Z jednej strony szacunku dla ludzi, którzy prowadzą takie ośrodki, co jest szalenie trudne. Z drugiej strony tego, jak tu robią i te dzieci, jak się tam dobrze czują. Tam mamy okazję doświadczyć takich skrajnych uczuć. Skrajnych w tym sensie, że z jednej strony jak my mamy dobrze, czyli możemy wtedy kładąc się spać, pomyśleć sobie, kurde, ja naprawdę mam świetne życie. Nie mam w zasadzie problemów. A z drugiej strony zobaczyć tych, których na co dzień często nie widujemy, bo nasze dzieciaki ich w szkole nie widzą. To są zakłady, w których niektóre dzieci zostaną już na całe życie przypięte do… Przypięte, nie przypięte, one leżą, po prostu nie mogą wstać z łóżka i zostają później, przechodzą do DPS-u i ich życie tam się w pewnym momencie zaczęło i tam się też kończy. I to nam otwiera oczy. Potrafimy docenić to, mamy z jednej strony. Z drugiej strony możemy dostrzec inne osoby, które żyją gdzieś wokół nas, może nie za blisko. Z jednej strony ich radość tego, że tam są, bo one trafiają w końcu pod dobre skrzydła do kochających ludzi. Jestem, muszę powiedzieć o takiej osobie właśnie z ZOL-u Jaszkotlu, bo oni mówię, jest siostra Sylwia, to jest niesamowita osoba, kto tam trafi. Słuchajcie, ja tam was zapraszam, będziecie w Wrocławiu. Pod Wrocławiem, pojedźcie tam. Już nie wyjdziecie, już wam ten obraz zostanie, a ta kobieta was przekona do tego, że warto pomagać w takich miejscach. Natomiast słuchajcie, można tam wpadać, można z tymi dzieciakami uczestniczyć w różnych wyjściach. One często traktują was jako wujków i ciocię. Są wyjścia do zoo, są różnego rodzaju wyjazdy. I mi się marzy, w edukacji naszej szkolnej, powiedzmy już od podstawówki, pokazywać, czym jest wolontariat teraz, czyli ta empatia, żeby ona się przekuła też w to, że ja nie tylko współczuję, ale ja mogę coś zrobić. I tu już nie mówimy o finansach, możemy jakimś działaniem pomóc, możemy wpadać, odwiedzać, możemy współzawodniczyć w różnego rodzaju dyscyplinach sportowych. A z drugiej strony w ogóle pokazuje, że są takie osoby obok nas i to pozwala nam je zauważyć, ale pozwala też docenić to, mamy. Myślę, że przez doświadczenie to jest już potężny ładunek, który potrafi nam zostać na całe życie. Już nie tylko obrazy, ale autentyczne obrazy.

– To ja dorzucę do tego jeszcze jeden wątek. Dzielenie się. Ileż ja to razy przerabiałem. Taką sytuację, w której mamy urodziny. Jedno z moich dzieci dostaje dużo prezentów. Odpakowuje te prezenty i większość dzieci, widząc tę nową zabawkę, mówi daj proszę, chcę się pobawić, teraz ja. Suma tych chęci, żeby teraz chwycić to, co jest nowe i atrakcyjne jest bardzo duża. I we mnie jako rodzic łapałem się na tym, duża presja, żeby powiedzieć, weź podziel się, daj się im pobawić, ty będziesz miał to już potem na długo. A potem przeczytałem w jakiejś książce, że nie możemy się podzielić tym, czego nie jesteśmy właścicielami i że właśnie to nasza rola jest w tym, żeby powiedzieć dziecku, pobaw się ile potrzebujesz, a jak będziesz gotowy i będziesz chciał się tym podzielić, to się podziel. Jak ci to brzmi?

– Ciekawe, ten wątek rozwinąłbym go, bo my bardzo często mamy tak, że lubimy się bawić tym, czego inni chcą, a jak przestają tego chcieć, już niekoniecznie chcemy się tym bawić.

– Drodzy ojcowie, kto ma w domu więcej niż jedno dziecko, niech teraz pokiwa sobie z rozumieniem głową i pomyśli sobie wszyscy tak mamy, panowie wszyscy. Dzięki Tomek, trochę mi lżej.

– No tak, ale to też jest tak, że myślę, że w tym konsumpcjonizmie tak jest, my kurde dążymy do tego, prześcigamy się na te dobra materialne, bo nam się wydaje, że dzięki temu będziemy się czuć lepiej, będziemy bardziej szczęśliwi. To jest chyba to bardzo trudne, dlaczego całe życie się gdzieś uczymy, może jak się nauczyliście to gratuluję, super. Ja po prostu się tyle razy na tym łapię, że przecież to co mam to już jest okej, więcej nie trzeba. Aczkolwiek ten apetyt rośnie cały czas w miarę jedzenia. Więc nawiążę do tego mój teść moje żonie kiedyś tak fajnie powiedział, że warto sobie w życiu postawić tą poprzeczkę na pewnym poziomie, co mi daje to szczęście, że jak się już do tego dojdzie, to wiedzieć, że to jest to szczęście, takie w ujęciu materialnym, że wcale nie trzeba dalej podążać, że to się już ma i wtedy się pojawia ogromna przestrzeń do pomagania. Mówię z takiej perspektywy finansowej, ale też i czasowej. I, bo też powiedziałeś, że łatwiej jest pomagać wtedy, kiedy się ma z czego. Z perspektywy finansowej, owszem. Ale my mamy ogromne zasoby też właśnie empatii, współczucia, OK, ale też czasu. I nie bierzemy tego często pod uwagę, że ten nasz czas jest niesamowicie cenny. Dlatego pomaganie poprzez wolontariat czy poprzez udzielanie się w lokalnych społecznościach czy organizacjach, których cele statutowe nam grają. To też jest zmiana, bo ono pozwala pomagać innym. Wspomniałeś tą autoreklamę, którą zrobiłeś na początku, że można wrzucić kasę. Słuchajcie, wrzucić kasę jest łatwo, szczególnie online. Jak pykniecie sobie Google Payem czy Apple Payem, pyk, poszło te 50 złotych, fajnie chwilę się dobrze poczujecie. Ale to praca na rzecz danych organizacji, rozwijanie tego pomagając tym samym innym. Ona bardzo dużo kosztuje, te zasoby szczególnie czasowe, wysiłku, problemów, z którymi się zmagamy, możemy pomagać czasem, możemy pomagać też swoją pracą, pomysłami. Łącząc ludzi, to jest ogóle niesamowita rzecz. Słuchajcie, jak widzicie, że ktoś potrzebuje, zbiera na coś środki, on zbiera, to jest tylko środek do celu, ale ten cel często, jak połączymy znajomych, możliwości, kontakty, można osiągnąć na różne sposoby dając usługi. Łącząc z odpowiednimi osobami przytoczony Zol Jaszkotle można zrobić fotowoltaikę, która pozwala ogrzewać taniej duży budynek zimą. Za kwotę x, a może się znaleźć firma, która kasą nie pomoże, ale ona zrobi to po kosztach oszczędzając 80 tysięcy złotych na pracy i to jest jej wkład. Można było zbierać więcej pieniędzy, a można było połączyć z takim przedsiębiorcą, któremu to w duszy grało. Więc zauważajcie też te potrzeby, że sensie połączcie kropki, połączcie ludzi, bo, bo to daje niesamowite efekty.

– W twoim synu,  zobaczył na zrzutce prośbę od tego sparaliżowanego chłopaka, coś mu w sercu zagrało i on zdecydował się pomóc. To nie było motywowane przez ciebie czy przez twoją małżonkę. To wyszło samo od niego, jeżeli dobrze rozumiem.

– Tak, bo o tym czytaliśmy, ale on tak jakoś sam to zaproponował. To jest też tak w pomaganiu, że my często pomagamy tym, którzy są nam bliscy. Z krwi powiedzmy, rodzina, przyjaciele, znajomi bliscy lokalizacyjnie. Szkoła, podwórko, wieś, w mieście już jest trudniej powiedzmy, dzielnica bardziej, ale też bliscy z uwagi na nasze wartości. To jest bardzo częsty przypadek, bądź podzielane zainteresowania czy też hobby. Jemu się skleiło, że chłopak niewiele starszy od niego, w trudzie treningów, też bramkarz i był w sobie to wyobrazić, był w stanie, jego empatia była na dużo wyższym poziomie, on był stanie pewnie wczuć się troszeczkę w tę sytuację, więc mocniej na niego to oddziaływało, co w przypadku innego sportu już chociażby mogłoby zupełnie nie mieć takiego silnego wydźwięku. To w fundraisingu jest dlatego bardzo ważne, żeby tak dobrze dobierać grupy docelowe. Może poleciałem zbyt jakimś swoim językiem już branżowym. Ale w ogóle ta komunikacja, bo gdybyśmy przeszli do tematów pomagania, to osoby, które są w potrzebie w zasadzie z mojej perspektywy, one robią pewną kampanię marketingową. Brzydko to tak nazwę, ale one sprzedają swoją akcję. Akcja jest to, że potrzebują pomocy, a w takich kampaniach najważniejsza jest komunikacja, więc muszą się bardzo dobrze komunikować. Ci, którzy na nas wpływają, nami manipulują, żebyśmy wsparli ich akcje, oni po prostu świetni albo w manipulacji, albo w komunikacji, kiedy nas oszukują. I jest ich na szczęście mniej. To tych ludzi w potrzebie, którzy nie są oszustami zdecydowanie więcej. Więc prawdopodobieństwo, że źle pomożemy jest bardzo małe, ale tak jest.

– Zapytałem Cię o ten impuls w kontekście Twojego syna, bo sam zadałem sobie to pytanie, skąd powinien się impuls wziąć? Czy ja powinienem dać mojemu dziecku pełną wolność w tym zakresie, czyli być może kiedyś ono poczuje, że chce pomóc, czy może powinienem być człowiekiem, który iskierkę wrzuci. Przykład – ktoś w szkole moich dzieci, pożar domu, stracili prawie wszystko. I mógłbym wtedy tą iskierkę zapalić w ten sposób, że powiedziałbym, nie wiem czy słyszeliście do moich dzieci o pożarze u Antka, to jest wyimaginowana sytuacja. Słuchajcie, jeżeli byście chcieli, oni zbierają sporo rzeczy. Może macie u siebie takie rzeczy, które mogłyby im pomóc. Dajcie znać, ja będę z mamą jechał i tam zawieziemy im pościel. Strzelam. Wolność czy impuls? Bo jak impuls to jednak nauka, jak wolność to im dajemy szansę.

– Jasne, dajmy im wolność i ta wolność to jest ogóle podstawa, to żeby my ogóle tak cieszymy się życiem, tym, że jesteśmy wolni, a impulsy to są… Impuls, ja bym tylko podciągnął jako impuls, jako dobry przykład. Dobry przykład to nie znaczy, że oni mają powtórzyć ten scenariusz, bo ja myślę, że to by nie zaistniało, gdyby nie to, że my sami i tak jak teraz o tym mówię, mogę sobie wyobrazić, że chyba za mało nawet na tym tematu rozmawiamy, nawet nie tyle z dziećmi, co przy dzieciach, bo tak jak ja z żoną rozmawiam, mieliśmy, czy mamy jakąś nadwyżkę finansową, cel wesprzeć, to rozmawianie wśród dzieci o tym i sposób, jaki o tym rozmawiamy i co nami powoduje, że akurat daną osobę chcemy wesprzeć i dlaczego. Ten temat zaufania, sprawdzenia, że wiemy, że cel jest nam bliski i wpłaty czy innego wsparcia, zaangażowanie się czasowo, to dzieci się przecież niesamowicie od nas uczą. One jak słuchają, to też wyciągną swoje wnioski. I ten impuls w charakterze nawet nie taki silny na zasadzie a może to coś sprzedaż i wesprzesz, tylko że my to robimy raz, drugi, trzeci to dzieciaki się pod to podłączą, natomiast ten impuls to wiesz co to mam nadzieję, że za 2 -3 lata porozmawiamy o projekcie, który zamierzamy zrobić, bo zamierzamy uruchomić projekt już był pilotażowy „Szkoła z Sercem” bo my bardzo chcielibyśmy dzieciaki uczyć pomagania i nie tylko tego finansowego, bo wolontariat w
– Czym jest „Szkoła z sercem”? Rzuć coś więcej.
– „Szkoła z sercem” to taki projekt, który marzy nam się, żeby był ogólnopolskim projektem, którym w przyszłości, mam nadzieję, każda szkoła będzie chciała być i każda klasa, czyli klasa z sercem i każdy uczeń i uczeń z sercem. Generalnie chodzi o wykorzystanie przestrzeni takiej, w której wolontariat jest gratyfikowany, szczególnie dla ośmioklasistów, którzy dostają dodatkowe punkty, aplikując później do liceów, ale w mądry sposób, ucząc ich czym ten wolontariat jest, jak to działa, jak dobierać organizacje czy osoby, którym warto pomagać od strony formalnej też, ale generalnie jak ten wolontariat funkcjonuje. Szkoła nie jest do tego przygotowana, szedł sobie taki prosty zapis, za wolontariat i w zasadzie każdy chce to mieć i ludzie robią z tego farsę. Każdy chce wykorzystać te punkty, kto jest tam bardziej ambitny, więc kombinuje jak tylko mieć poświadczenie, że ten wolontariat się odbył. A można tyle dobra zrobić, z tyloma tysiącami młodych ludzi, którzy w mądry sposób wykorzystają swój czas. Jednocześnie oczywiście jest tam tło, pewne fundraisingu może znacie z filmów amerykańskich, gdzie dzieciaki sprzedają talony czy to bony, czy loterie mają swoje bloczki, je sprzedają wtedy w formie analogowej. Ja jestem w stanie sobie wyobrazić, że teraz można spokojnie w wersji elektronicznej, czyli taki każdy uczeń może mieć też swoją skarbonkę, ale ważne, żeby oni zbierali na cele, które są im bliskie. Cele, które są bliskie klasie, szkole temu, co zdążyli doświadczyć. Więc naszym celem jest uwrażliwiać w tym projekcie dzieciaki na potrzeby innych. Uczyć czym jest wolontariat i jednocześnie pokazać siłę sprawczą, że my tu jako klasa, jako szkoła jesteśmy w stanie zmienić coś, w tym przypadku jakąś bliską nam organizację czy życie ludzi na lepsze, a w każdej szkole znajdą się również dzieciaki, które stoją w potrzebie. Jak jest nagła potrzeba, to takie społeczności się bardzo silnie angażują. Chodzi o to, żeby wytworzyć w nas pewne postawy, które później mogą gdzieś tam ewoluować w przyszłości i pokazywać jak mądrze pomagać.

– Jednym słowem mamy tutaj małą puentę bo od pytania w tytule jak nauczyć dzieci pomagania mamy system który nam zafunkcjonuje mam nadzieję za dwa albo trzy lata szkoły z sercem. Dla mnie brzmi jak bajka, jeżeli mielibyśmy kilkaset tysięcy młodych ludzi którzy poświęcają swój czas żeby innym pomóc świat się zmieni na lepsze. Świat się zmieni na lepsze. Tomek dziękuję ci bardzo wspaniale że mogliśmy porozmawiać. No i co spotkajmy za 2 -3 lata w lepszym świecie zgodnie z twoją zapowiedzią.

– Maćku, dziękuję ci również bardzo. Spotkajmy się jutro w lepszym świecie. Za 2-3 lata w tym projekcie mam nadzieję, że wypali. Było mi bardzo miło, dzięki za zaproszenie.

– Cześć!